Koszmarna seria trwa. GKS Tychy przegrał w niedzielne popołudnie z Chrobrym Głogów 0:1 i pogłębił kryzys, który trwa od 21 sierpnia. Jakub Grić strzelił jedyną bramkę spotkania już w 18. minucie, a podopieczni Artura Skowronka mimo desperackich prób nie zdołali wyrównać. To siódmy mecz z rzędu bez zwycięstwa. Drużyna tkwi tuż nad strefą spadkową, a na trybunach stadionu przy ulicy Edukacji pojawiło się raptem 3028 widzów. Kibice głosują nogami, rozczarowani postawą zespołu, który miał walczyć o awans, a zmierza w kierunku drugiej ligi. Dla gości to natomiast czwarte z rzędu zwycięstwo – ekipa Łukasza Becelli wspięła się na trzecie miejsce w tabeli i wzięła sportowy rewanż za porażkę 1:3 z Tychami sprzed pół roku.
Grić trafia w osiemnastej minucie i wyprowadza Chrobry na prowadzenie
Goście od pierwszego gwizdka narzucili własne tempo i szybko przejęli inicjatywę. Chrobry Głogów grał odważnie, a tyszanie nie potrafili znaleźć sposobu na zdyscyplinowaną defensywę rywala. W 18. minucie cierpliwość ekipy z Głogowa została wynagrodzona. Kacper Tabiś dośrodkował piłkę w pole karne, gdzie czekał Jakub Grić. Napastnik gości, stojąc tyłem do bramki Kacpra Kołotyły, wykonał błyskawiczny obrót i huknął z woleja. Piłka wpadła do siatki, a głogowianie wyszli na prowadzenie.
To trafienie otworzyło spotkanie i pokazało różnicę klas między obiema drużynami. GKS Tychy, zmuszony do odrabiania strat, wyglądał na kompletnie zdezorientowany. Przez całą pierwszą połowę gospodarze nie oddali ani jednego celnego strzału na bramkę Arndta. Chrobry natomiast kontrolował przebieg gry i stwarzał kolejne zagrożenia.
Kołotyło bohaterem i najlepszym zawodnikiem GKS-u
Tylko fenomenalne interwencje Kacpra Kołotyły sprawiły, że wynik do przerwy dawał nadzieję gospodarzom. W 36. minucie Mateusz Ozimek przeprowadził podręcznikową kontrę i oddał groźny strzał, ale bramkarz GKS-u zdołał go odbić. To była akcja, która powinna zakończyć się drugą bramką dla gości, ale refleks Kołotyły uratował tyszanin przed katastrofą.
Tuż przed końcem pierwszej połowy golkiper gospodarzy ponownie stanął na wysokości zadania. Szymon Bartlewicz huknął z dystansu, piłka zmierzała do siatki, ale Kołotyło w niewiarygodny sposób przeniósł ją nad poprzeczkę. To była parada meczu.
Po zmianie stron scenariusz się powtórzył. Chrobry Głogów konsekwentnie budował akcje i zmuszał bramkarza Tychów do kolejnych interwencji. Ozimek, Bartlewicz i Tabiś stwarzali zagrożenie, a Kołotyło ratował, co się dało. Tylko dzięki niemu gospodarze pozostawali w sferze marzeń o remisie.
Desperacki szturm Tychów bez efektu. Goście kontrolują przebieg spotkania
W drugiej połowie Artur Skowronek zdecydował się na zmiany. W przerwie na murawę wyszli Szpakowski i Tecław, zastępując Bierońskiego i Machowskiego. Szkoleniowiec GKS-u chciał zdynamizować grę i stworzyć przewagę na skrzydłach, ale plan nie wypalił. Ofensywnej energii tyszanom starczyło zaledwie na kilka minut po wznowieniu gry.
Gospodarze próbowali strzałów z dystansu, ale brakowało im precyzji i spokoju w kluczowych momentach. Nerwowość była widoczna w każdej akcji – niepotrzebne straty piłki, faule skutkujące żółtymi kartkami dla Machowskiego, Bierońskiego, Rumina i Lipkowskiego. Te błędy tylko napędzały przyjezdnych, którzy czuli się coraz pewniej.
Ekipa Łukasza Becelli nie zamierzała tylko bronić wyniku. Goście aktywnie dążyli do podwyższenia prowadzenia, wyprowadzając błyskawiczne kontry. Gdyby nie heroiczne występy Kołotyły, wynik mógłby być dla GKS-u znacznie bardziej bolesny. Chrobry wygrał zasłużenie, pokazując dojrzałość taktyczną i konsekwencję w realizacji planu.
Kłopoty zdrowotne i seria bez zwycięstwa. GKS Tychy pogłębia kryzys
Do problemów sportowych doszły jeszcze kłopoty kadrowe. W 72. minucie na murawę wszedł Kacper Wełniak, ale już po pięciu minutach doznał kontuzji i musiał ją opuścić. Jeszcze gorzej było z Damianem Kądziorem. W doliczonym czasie gry zawodnik GKS-u został ciężko znokautowany. Schodził z boiska mocno zamroczony w towarzystwie masażystów i został przewieziony do szpitala.
Porażka z Chrobrym to kolejny bolesny cios dla drużyny Artura Skowronka. GKS Tychy nie wygrał od 21 sierpnia i w siedmiu ostatnich meczach zdobył zaledwie jeden punkt. Klub, który miał bić się o awans do Ekstraklasy, zmierza w kierunku dokładnie odwrotnym – miejsce tuż nad strefą spadkową coraz bardziej niepokoi kibiców.
Frekwencja na trybunach również spada. Na niedzielne południe spotkanie przyszło zaledwie 3028 widzów, co jest wymownym sygnałem rozczarowania fanów. Drużyna musi szybko się podnieść, bo kalendarz nie daje czasu na żałobę – już w piątek kolejny mecz.
Becella zadowolony z rewanżu. Chrobry buduje pozycję w czołówce
Trener Chrobrego Głogów nie ukrywał satysfakcji po końcowym gwizdku. Łukasz Becella podkreślił, że zwycięstwo na tak trudnym terenie to rzecz wyjątkowa, a dla jego zespołu miało dodatkowe znaczenie – był to sportowy rewanż za porażkę 1:3, którą głogowianie ponieśli w Tychach pół roku wcześniej.
Szkoleniowiec kurtuazyjnie docenił klasę rywala, zwracając uwagę na ofensywny styl GKS-u i pewność siebie gospodarzy po dobrym występie przeciwko Wieczystej Kraków, wiceliderowi rozgrywek. Becella przyznał, że jego sztab wykonał podwójną pracę analityczną, przygotowując się na dwa warianty taktyczne tyszanin – ustawienie 4-4-2 oraz 3-4-3. Trener pogratulował swoim zawodnikom mądrości i konsekwencji.
Skowronek zdruzgotany. „Nie byliśmy sobą, zburzyliśmy kapitał zaufania”
Całkowicie odmienne emocje panowały w szatni GKS Tychy. Artur Skowronek nie ukrywał sportowej złości i rozczarowania. Trener bez wahania przyznał, że zwycięstwo Chrobrego było w pełni zasłużone – goście zagrali pazernie, konkretnie i zdyscyplinowanie.
Największe pretensje szkoleniowiec miał jednak do własnej drużyny. Użył mocnego sformułowania: „dzisiaj zburzyliśmy kapitał zaufania”, odnosząc się do pozytywnej energii, którą zespół budował po przerwie reprezentacyjnej i ostatnim zwycięstwie. Skowronek podkreślił, że drużyna nie realizowała założeń i w ogóle nie przypominała zespołu z poprzednich spotkań. Po prostu nie była sobą.
Trener zidentyfikował kluczowe problemy: nerwowość w grze przejawiała się w dużej liczbie strat i niepotrzebnych faulach, które skutkowały żółtymi kartkami. Te błędy tylko napędzały przeciwnika. Mimo dokonanych w przerwie zmian taktycznych, mających na celu zdynamizowanie gry i szukanie przewagi na skrzydłach, zespół nie wykreował stuprocentowych sytuacji, które mogłyby odwrócić losy meczu.
Największym zaskoczeniem dla szkoleniowca był dysonans między przygotowaniem a rzeczywistością meczową. Skowronek czuł w szatni bardzo dobrą atmosferę, a energię na treningach potwierdzały nawet dane z systemów GPS. Mimo to, w dniu meczu zespół zaprezentował się znacznie poniżej oczekiwań. Ten problem mógł leżeć nie w sferze fizycznej czy taktycznej, lecz mentalnej – w reakcji na presję meczową i ciężar serii bez zwycięstwa.
Stan rywalizacji i kluczowe wydarzenia
Wynik końcowy: GKS Tychy 0:1 Chrobry Głogów
Bramki:
- 18′ Jakub Grić (Chrobry Głogów)
Żółte kartki:
- Machowski (GKS Tychy)
- Bieroński (GKS Tychy)
- Rumin (GKS Tychy)
- Lipkowski (GKS Tychy)
- Tabiś (Chrobry Głogów)
Składy:
GKS Tychy: Kacper Kołotyło; Lipkowski, Rumin, Sanyang (72. Wełniak, 77. Makowski), Błachewicz; Bieroński (46. Szpakowski), Machowski (46. Tecław), Stefansson, Kalemba (72. Stangret); Kądzior, Keiblinger
Trener: Artur Skowronek
Chrobry Głogów: Arndt; Grić, Ozimek, Mandrysz, Janczukowicz (60. Struzik); M. Mazur, Kozajda, Laskowski (74. Ibe-Torti), Lewkot; Bartlewicz (60. Nowakowski), Tabiś (90+4. Tupaj)
Trener: Łukasz Becella
Sędzia: Patryk Świerczek (Brzesko)
Widzów: 3028
